sobota, 29 września 2012

Drama: Hot on Air [Innocent Man]

No i stało się. Koniec leniuchowania. Koniec wstawania w okolicach południa z radosnym przeświadczeniem o tym, że oto mamy ranek. Koniec letnich sukienek i sandałów, koniec wyglądania jak człowiek (wyjaśnienie poniżej). 
Zaczynamy sezon jesienny i nowy semestr na uczelni ;(
I o ile jeszcze wstawanie w środku nocy mogę przeboleć (można w sumie wcale nie iść spać, bo 5:30 nie odbiega zanadto od pory o której zwykle chodzę spać); brak makijażu na gębie też (o 5:30 jedyne, co jestem w stanie zrobić przy twarzy, to założenie oczu), to jesiennej posuchy w dramach nie mogę przeboleć :D

Serio serio... nie ma czego oglądać O_o I chociaż można ten czas wykorzystać na nadrabianie zaległości w starych seriach, to jednak czuję pewien zawód - wstydźcie się, Koreo!
W wakacje dostaliśmy zastrzyk całkiem niezłych tytułów. O Faith i Reply 1997 pisałam już na Bigosie. Faith się tymczasem rozkręcił i rozkwitła moja miłość do Mięcha...

<drool>
Skończyła się też inna świetna drama: Rich Man Poor Woman. Nie pisałyśmy w sumie o niej wcześniej, bo i Kawajowa i ja jesteśmy "letko" uprzedzone względem japońskich dram, ale dzięki zachęcającej opinii @kattme, pozostawionej w komentach, postanowiłam dać szansę temu wynalazkowi. I słusznie O_o bo to jedna z lepszych dram tego roku i zdecydowanie najlepsza japońska, którą do tej pory widziałam. Nie mamy tu latających animowanych serduszek, ani innych tworów myśli paramangowej. Bohaterka jest denerwująca umiarkowanie. Bohater powinien dostać medal za odgrywanie autystyka roku. I chociaż twórcy ewidentnie nie mają pojęcia, czym jest prozopagnozja, a główny zły wywołuje w człowieku odczucia typu WTF?!, to całość jest maksymalnie wciągająca, a główna para mega słodka.

POLECAM :D

Jako, że Reply 1997 i Rich Man Poor Woman się skończyły, a Faith zostały jeszcze tylko 3 tygodnie do końca, trzeba było poszukać czegoś nowego. 
Tak więc siedzę i przeglądam Dramacrazy, siedzę i przeglądam Wiki D-Addicts... i... nic. Nie znalazłam nic w komediach, więc przeszukuję thrillery - nic. Seriale akcji - nic. Znalazłam coś dopiero pod etykietką melodramatu i chociaż to nie moje klimaty, to doszłam do wniosku, że na bezrybiu i rak ryba. I tak zaczęła się moja przygoda z

Innocent Man (Nice Guy)

Więcej info na Wiki D-Addicts
Fabuła:
Serial opowiada historię młodego mężczyzny, Kang Ma Ru, który zostaje zdradzony przez swoją ukochaną, Han Jae Hee, po tym jak bierze na siebie winę za morderstwo, które ona popełniła. Po latach, w wyniku przypadku ich drogi się znowu schodzą i Ma Ru postanawia nie dopuścić do zrealizowania ambicji Jae Hee, która poślubiła w międzyczasie bardzo bogatego mężczyznę i stara się zostać kierownikiem i spadkobierczynią jego imperium. Ma Ru wykorzystuje zauroczoną w sobie córkę bogacza (z pierwszego małżeństwa), Seo Eun Gi, aby wkroczyć do świata byłej ukochanej.

Fabuła jak fabuła. Typowa dla melodramatu, czyt. It's all about revenge, baby. I chociaż historia rozwija się w dobrym tempie i nie ma w niej miejsca na zbyt wiele absurdów, to jednak przy niektórych zdarzeniach miałam ochotę spaść z krzesła. Najmniej przekonujący jest sam początek dramy, pokazujący przeszłość Ma Ru i Jae Hee. Nie wiem, jak wy, ale ja mam wrażenie, że w dzisiejszych czasach samo przyznanie się do zabójstwa nie jest wystarczającym dowodem dla policji i sądu. Czasy, gdy słowo gentlemana było uznawane za prawo minęły bezpowrotnie wraz z nadejściem XX w. i wynalezieniem nowych technik śledczych.
Laska zabiła kolesia z hotelu!
Znaczy, że policja nie jest w stanie zdjąć odcisków palców w miejscu zdarzenia, kamery hotelowe na pewno szlag w tym czasie trafił, a  obsługa hotelowa i recepcjoniści oślepli, ogłuchli i dostali ataku wybiórczej amnezji. Natomiast sam Ma Ru wybrał się na erotyczną schadzkę z innym facetem. Jestem fanką yaoi, no przyznam, że jestem, ale... Sherlock, wychodzę O_O

Dzikie Akcje
Problem z melodramatami jest taki, że nie ma w nich zabawnych scen. Przez większość czasu oglądamy przepełnione bólem/rozpaczą/gniewem/zazdrością (niewłaściwe skreślić) twarze aktorów, którzy odgrywają przepełnione bólem/rozpaczą/gniewem/zazdrością sceny. Sporadycznie pojawiają się uderzenia z liścia:

Albo rzucanie się z mostu do wody:

Przy okazji... Po co laska zostawiła na brzegu sandały - nie potrafię zrozumieć. Chciała się niby zabić, więc po co? Widzę, że to to jakieś metalicznie szare jest, ale do glanów im i tak trochę daleko.

Jae Hee rozpięła te  sprzączki, przelazła przez barierkę mostu i uderzyła w lustro wody poniżej w zawrotnym czasie 2:97 sekund (mierzyłam stoperem, dla jasności). A ja się przez te zapięcia zawsze spóźniam na tramwaje O.O Teach me, MASTER! 

Muzyka
W sumie, nie zwróciłabym na soundtrack większej uwagi, ALE! Główny utwór wykonuje nie kto inny, a
THE Junsu!!! :D W związku z tym, za swoją powinność uważam umieszczenie go w tej notce ;)


Ale jeśli przymkniemy oko na fanaberie scenarzystów, to okazuje się, że Innocent Man jest dramą, która naprawdę zasługuje na uwagę. Aktorzy bardzo dobrze spisują się w swoich rolach. Song Joong Ki (grającego Ma Ru) oglądałam już w Sungkyunkwan Scandal i powiem szczerze, że w pierwszej chwili go nie poznałam. Wiedziałam, że skądś kojarzę jego buźkę, ale w życiu bym się nie domyśliła, że to on, gdybym nie sprawdziła. Dobrze gra. Ma wredną rolę i z odcinka na odcinek coraz mniej go lubię, ale gra dobrze. Pozostali aktorzy też nie zostają w tyle i napięcie, rosnące wraz z postępem historii udziela się widzowi.

Do dzisiaj zostało wyemitowanych 6 odcinków, więc jeszcze nic nie jest przesądzone, ale moim zdaniem naprawdę warto się tej drami przyjrzeć. Mimo tego, że jest to melodramat :D

A zakończymy akcentem z Faith. Bo ten gif jest zbyt słodki, żeby wam go nie pokazać :)

A! A wy oglądacie teraz coś wartego polecenia? :D

--------------------------------------------------------- UWAGA, żadne w powyższych treści nie mają na celu obrażać artystów zaangażowanych w produkcję danego dzieła. Lubimy i szanujemy kulturę dalekowschodnią oraz doceniamy jej wytwory. Mamy jednak prawo do subiektywnej opinii na temat określonych rzeczy i korzystamy z niego. Dzielimy się naszymi opiniami w celach czysto rozrywkowych i mamy nadzieję, że również podejdziecie do nich z humorem.

czwartek, 27 września 2012

BIGOS W PRZEBUDOWIE

Pika
Przepraszamy za ciągłe zmiany w wyglądzie bloga w dniu dzisiejszym, ale wdrażamy nowy wygląd i niestety, trzeba go testować na żywo. A przynajmniej Pika nie umi inaczej XD

Postaramy się do wieczora wprowadzić wszystkie zmiany, żebyście mogły bez problemów dalej przeglądać nasze wypociny :)

czwartek, 20 września 2012

Nie taki K-Pop straszny...

Też się spotykacie z dziwnymi minami waszych znajomych czy rodziny, kiedy wchodząc do waszego pokoju słyszą muzykę z niezrozumiałymi słowami? Wasz brat, chłopak czy kolega uważają że K-Pop to "gejowskie zespoły w stylu just-5" a J -Pop to "transseksualiści ryczący na scenie"? A może sami macie takie zdanie o K-Popie czy J-Popie? Dzisiaj podręczymy trochę istotę K-popu...
Trzeba przyznać, że do momentu wielkiego boomu Gangnam Style'u K-pop na scenie światowej był raczej gatunkiem niszowym (o ile K-pop można nazwać gatunkiem). No, bo ilu ludzi w waszym otoczeniu tego słuchało? Właśnie.
K-pop zasadniczo wielu ludziom kojarzy się z jednym - zespołami. A zespoły z kolei kojarzą się z wielką falą na bandy, która w zachodnim popie minęła prawie bezpowrotnie wraz z rokiem 2000. Lata 90 były czasem rozkwitu boys- i girlsbandów. A teraz czy ktoś pamięta gdzie zaczynał Justin Timberlake albo Roan Keating? Pfff czy wy w ogóle Roana Keatinga pamiętacie? :)
Niestety ta przygoda zachodniego popu z bandami (dużo dłuższa niż boom w latach 90tych i moim zdaniem udana, więc nie wiem co się czepiają :P) bardzo odbija się na tym, jak młode pokolenia postrzegają zespoły. Widząc 5 facetów tańczących "synchronicznie" wielu ludzi wyrabia sobie zdanie o zespole nie znając praktycznie jego twórczości. Ale K-pop to nie tylko zespoły.
Bardzo trudno jest scharakteryzować czym K-pop jest. Przez to że k-popowi twórcy w szerokiej większości wychodzą z wielkich fabryk talentów jakimi są agencje, ich muzyka w większości jest lekka i nie dotyka zagadnień ciężkości bytu (co jest praktycznie jedynym powtarzającym się elementem). Ale K-pop nie jest schematyczny a gama gatunków muzycznych w nim zawartych jest naprawdę szeroka. Sypiąc z rękawa mamy tu r&b, elektronikę, dance, hip-hop czy trot (który jest charakterystyczny dla Korei).
Słysząc kilka piosenek K-popowych o zupełnie innych backgroundach i "pomysłach" wytwórni odnośnie ich image'u czasem trudno jest zamknąć je wszystkie w jednej grupie. Już nie mówiąc o tym, że same zespoły często i gęsto skaczą po gatunkach co jakiś czas ewoluując i dodając coś nowego do swojej twórczości.
K-popem jest każda z poniższych piosenek, mimo iż reprezentują zupełnie różne gatunki:
Trot:
Rock:
coś jakby hip-hop (;P)
eee O_O nie wiem :P - elektropop
Dance-pop
Ballady
A może alternative pop?


Yes... they are all K-pop XD
K-pop to naprawdę zróżnicowana formacja muzyczna :) Yeah, it's Fantastic, Baby XD
Hallyu (Korean wave) ma dwie twarze -  z jednej strony o K-popie dowiedzieli się ludzie, którzy są w stanie docenić K-pop w całej jego rozciągłości a z drugiej ci, którzy skreślają go przez dużą liczbę grup muzycznych i własne negatywne skojarzenia. Oh well - ich strata. Za to wszystkim,  którzy zaczynają przygodę z K-popem i nie są przekonani (albo znają tylko Gangnam style [PSY też się powinien pojawić wyżej z etykietką  "rap"]), czy to muzyka dla nich polecam zapoznanie się ze stylami poszczególnych grup i nie zrażanie się obecnością wielu zespołów :)
A jak to u was jest z gatunkami? Ja przyznam że rock, electropop i alternative pop najbardziej do mnie przemawiają ale! lubię mieć wybór więc staram się słuchać wszystkiego co wychodzi :)
---------------------------------------------------------
UWAGA, żadne w powyższych treści nie mają na celu obrażać artystów zaangażowanych w produkcję danego dzieła. Lubimy i szanujemy kulturę dalekowschodnią oraz doceniamy jej wytwory. Mamy jednak prawo do subiektywnej opinii na temat określonych rzeczy i korzystamy z niego. Dzielimy się naszymi opiniami w celach czysto rozrywkowych i mamy nadzieję, że również podejdziecie do nich z humorem.

wtorek, 4 września 2012

C Drama: Startling By Each Step

Ostrzeżenie: Niniejszy wpis pozbawiony jest treści humorystycznych. Pisany był przy zachlapanej klawiaturze, na laptopie tonącym w morzu chusteczek do nosa, przy akompaniamencie rozdzierających serce (i uszy) szlochów Piki (czyli moich). Czytasz na własną odpowiedzialność, bo na scenę wyjechała ciężka artyleria. Dzisiaj recenzja Bu Bu Jing Xin - szerszej widowni znanej jako

Startling by Each Step

Dodatkowe info na Drama Wiki
Przede wszystkim, zacznę może od tego, dlaczego tonę właśnie w tonie chusteczek. Ano... Właśnie skończyłam oglądać powyższą dramę i nie mam pojęcia, jak pokażę się jutro rano w pracy, bo już czuję chomika roku na twarzy. Chyba powinnam wznosić modły do Szefa Na Górze, bo w lodówce zabrakło lodu na okłady. Coś o złośliwości rzeczy martwych?

Wracając do tematu: o czym właściwie jest Startling by Each Step?

Historia opowiada o losach żyjącej współcześnie młodej kobiety, która na skutek porażenia prądem ląduje w XVIII w. w ciele dziewczyny z wyższych sfer. Ale nie dajcie się zwieść - to tajemnicze przeniesienie świadomości jest jednym zdarzeniem, które ma znamiona fantastyki w tej dramie. Dalej jest już tylko... Historia tej dziewczyny - Ruo Xi.
Ogólnie - drama prowadzi nas przez życie Ruo Xi, od jej młodości i młodzieńczych przyjaźni, przez przybycie do Zakazanego Miasta, służbę cesarzowi i przeżycie dwóch wielkich miłości, aż do jej śmierci. To, co piszę nie jest jakimś wielkim spoilerem, bo w zasadzie cała historia Ruo Xi jest pokazana w openingu każdego odcinka.

I tak naprawdę, to nie zwroty akcji, czy jakieś wydumane dworskie intrygi (chociaż takich jest tu niemało) napędzają tę dramę (która ma zresztą, niebagatela, 35 odcinków). Startling by Each Step jest human dramą - w każdym znaczeniu tego słowa. Historię tworzą postaci i relacje między nimi oraz uczucia. Właściwie, całe oceany uczuć wszelakiego rodzaju.

Liu Shi Shi grająca Ruo Xi
Muszę przyznać, że nie znoszę melodramatów. Wkurzają mnie końcówki dram (zwłaszcza koreańskich :D), wypełnione zawsze dziwnie sztucznymi dylematami, które zdają się być uzasadnione tylko w oczach scenarzystów, którzy je spłodzili. W Startling by Each Step wszystkie dramaty budowane są powoli, czasami latami. Uczucia narastają stopniowo i dzięki temu są autentyczne. Nie spotkamy tu sytuacji, kiedy dwójka bohaterów się szczerze nie znosi a po tygodniu nagle pałają do siebie dozgonną miłością. I dlatego, mimo mojej niechęci do wszelkich łzawych historii - ta drama przebija prawie wszystko, co kiedykolwiek widziałam w gatunku kina azjatyckiego.

Nicky Wu grający Czwartego Księcia, a następnie cesarza  (Yongzheng). W dramie wygląda, niestety, mniej imponująco ;)
Co można powiedzieć o samych bohaterach? Tak naprawdę nie mamy w tej dramie typowego schwarzcharaktera. Każda postać kieruje się jakimiś swoimi motywacjami, ale nie są one nigdy z gruntu złe - wszystkie są w jakiś sposób usprawiedliwione. I chociaż obserwujemy rozgrywki czternastu pretendentów do tronu cesarskiego, kopanie wzajemnie pod sobą dołków, szeptane rozmowy wypełnione kłamstwami, zdradami i wzajemnymi oskarżeniami - nie ma tu tych, którzy mają rację i tych, którzy się mylą. Jak w życiu :D
Kevin Cheng grający Ósmego Księcia
Są jednak osoby, które zdecydowanie lubi się bardziej :D Takimi postaciami są zdecydowanie Trzynasty Książę, a w drugiej połowie dramy również Czternasty Książę (to jest taka postać, której nie da się w końcu nie lubić). Pod koniec miałam już takie <boshe! Czemu ty głupia babo nie wybrałaś Czternastego> going on :)

Yuan Hong - Trzynasty Książę i Lin Geng Xin - Czternasty Książę
Podsumowując moje, nie do końca nawet dla mnie samej jasne, wywody chciałabym wam serdecznie i z całego serca polecić tę dramę. Moim zdaniem jest zdecydowanym a-must-see dla każdej miłośniczki dramowej :D i myślę, że naprawdę się na niej nie zawiedziecie.

Ja daję 9.9/10 (-0.1 za głupie wybory Ruo Xi... Czemu nie Czternasty ja się pytam?! >_<)

P.S.
Ta drama wcale nie jest taka smutna, jakby się to po moim opisie wydawało... Przez pierwsze kilka odcinków zdychałam ze śmiechu, a gdzieś do połowy bywają naprawdę zabawne sytuacje. Tyle, że jak się obejrzy końcówkę, to jakoś się o tym zapomina XD

P.S. 2
Któraś z was w ogóle może to to oglądała? Potoki łez? A może wam się nie podobała? Dajcie znać :D

P.S. 3
Na koniec zarzucę was jeszcze jakimś ładnym zdjęciem, bo przecież jakoś tak współcześnie mi się z tymi zdjęciami zrobiło jak na historyczną dramę ;)


--------------------------------------------------------- UWAGA, żadne w powyższych treści nie mają na celu obrażać artystów zaangażowanych w produkcję danego dzieła. Lubimy i szanujemy kulturę dalekowschodnią oraz doceniamy jej wytwory. Mamy jednak prawo do subiektywnej opinii na temat określonych rzeczy i korzystamy z niego. Dzielimy się naszymi opiniami w celach czysto rozrywkowych i mamy nadzieję, że również podejdziecie do nich z humorem.